Temat, który nie boli ciała


Katecheza / niedziela, 28 września, 2025

Chcę poruszyć temat, który może i nie boli ciała, ale rani serce o obmowie i kradzieży dobrego imienia.

Pan Bóg w ósmych przykazaniu mówi: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. To znaczy, że mamy zawsze mówić prawdę ale też mówić z miłością. Nawet prawdziwe słowa mogą zranić, jeśli są wypowiedziane po to, by kogoś poniżyć, ośmieszyć lub zniszczyć jego dobre imię.

Co to jest obmowa? To mówienie o cudzych błędach lub grzechach za jego plecami, bez potrzeby. Nawet jeśli to prawda nie mamy prawa rozsiewać takich informacji, które mogą zniszczyć czyjąś reputację. To duchowa kradzież zabieramy komuś to, co najcenniejsze: dobre imię.

Dlaczego to grzech? Bo ranimy drugiego człowieka. Bo niszczymy zaufanie między ludźmi. Bo siejemy niezgodę i plotki. Bo zapominamy, że sami też mamy grzechy i słabości.

Co powinniśmy robić? Zamilknąć, gdy mamy powiedzieć coś złego o kimś. Modlić się za tych, którzy błądzą i grzeszą, zamiast ich obgadywać. Naprawiać wyrządzone zło przeprosić i bronić dobrego imienia osoby, którą skrzywdziliśmy poprzez nieprawdziwe, zmyślone informacje.

Pamiętajmy: Jezus powiedział, że z każdego słowa wypowiedzianego będziemy zdawać sprawę przed Bogiem (por. Mt 12,36). Tak więc niech nasze słowa będą jak lekarstwo, a nie jak trucizna.

Jak pierwsi chrześcijanie postępowali wobec obmowy i kradzieży dobrego imienia?

Pierwsi chrześcijanie bardzo poważnie traktowali słowa Jezusa i przykazania Boże. Wiedzieli, że miłość bliźniego to nie tylko pomaganie w potrzebie, ale też szacunek dla jego godności i dobrego imienia. W wielu listach Nowego Testamentu znajdujemy wezwania, by nie obmawiać i nie oczerniać innych: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z waszych ust, lecz tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, by wyświadczało dobro słuchającym.” Por. (Ef 4,29) „Odrzućcie więc wszelką złość i podstęp, obłudę, zazdrość i wszelką obmowę.” Por. (1 P 2,1) Dla pierwszych chrześcijan czyste serce i czyste usta były znakiem, że naprawdę należą do Chrystusa.

We wspólnotach chrześcijańskich panowała zasada, by najpierw porozmawiać z kimś w cztery oczy, jeśli ktoś zgrzeszył a nie od razu mówić o tym innym: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskałeś swego brata.” (Mt 18,15) To pokazuje, że nie chodziło o potępianie, ale o miłość i troskę o zbawienie drugiego człowieka. Św. Jakub pisał mocno o tym, jak wielką siłę ma nasz język: „Język jest wprawdzie małym członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. (…) Język jest ogniem, światem nieprawości (…) nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boga.” Por. (Jk 3,5-9)

Pierwsi chrześcijanie uczyli się opanowywać język i nie powtarzać złych słów, bo wiedzieli, że zniszczyć czyjeś imię można łatwo, a odbudować bardzo trudno.

W skrócie: Pierwsi chrześcijanie unikali obmowy, bo wiedzieli, że język może zniszczyć człowieka. Mówili z miłością i szacunkiem, nawet o trudnych sprawach. Uczyli się napominać w duchu miłości, a nie potępienia. Dbali o jedność i pokój we wspólnocie, nie o sensację. Pierwsi chrześcijanie swoim życiem chcieli świadczyć o Chrystusie również przez to, jak mówili o innych. Niech przykład pierwszych chrześcijan będzie dla nas zachętą, byśmy nasze słowa traktowali jak dar do budowania, a nie do niszczenia. (ks. proboszcz)