Chcę poruszyć temat, który może i nie boli ciała, ale rani serce – o obmowie i kradzieży dobrego imienia.
Pan Bóg w ósmych przykazaniu mówi: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. To znaczy, że mamy zawsze mówić prawdę – ale też mówić z miłością. Nawet prawdziwe słowa mogą zranić, jeśli są wypowiedziane po to, by kogoś poniżyć, ośmieszyć lub zniszczyć jego dobre imię.
Co to jest obmowa? To mówienie o cudzych błędach lub grzechach za jego plecami, bez potrzeby. Nawet jeśli to prawda – nie mamy prawa rozsiewać takich informacji, które mogą zniszczyć czyjąś reputację. To duchowa kradzież – zabieramy komuś to, co najcenniejsze: dobre imię.
Dlaczego to grzech? Bo ranimy drugiego człowieka. Bo niszczymy zaufanie między ludźmi. Bo siejemy niezgodę i plotki. Bo zapominamy, że sami też mamy grzechy i słabości.
Co powinniśmy robić? Zamilknąć, gdy mamy powiedzieć coś złego o kimś. Modlić się za tych, którzy błądzą i grzeszą, zamiast ich obgadywać. Naprawiać wyrządzone zło – przeprosić i bronić dobrego imienia osoby, którą skrzywdziliśmy poprzez nieprawdziwe, zmyślone informacje.
Pamiętajmy: Jezus powiedział, że z każdego słowa wypowiedzianego będziemy zdawać sprawę przed Bogiem (por. Mt 12,36). Tak więc niech nasze słowa będą jak lekarstwo, a nie jak trucizna.
Jak pierwsi chrześcijanie postępowali wobec obmowy i kradzieży dobrego imienia?
Pierwsi chrześcijanie bardzo poważnie traktowali słowa Jezusa i przykazania Boże. Wiedzieli, że miłość bliźniego to nie tylko pomaganie w potrzebie, ale też szacunek dla jego godności i dobrego imienia. W wielu listach Nowego Testamentu znajdujemy wezwania, by nie obmawiać i nie oczerniać innych: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z waszych ust, lecz tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, by wyświadczało dobro słuchającym.” Por. (Ef 4,29) „Odrzućcie więc wszelką złość i podstęp, obłudę, zazdrość i wszelką obmowę.” Por. (1 P 2,1) Dla pierwszych chrześcijan czyste serce i czyste usta były znakiem, że naprawdę należą do Chrystusa.
We wspólnotach chrześcijańskich panowała zasada, by najpierw porozmawiać z kimś w cztery oczy, jeśli ktoś zgrzeszył – a nie od razu mówić o tym innym: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskałeś swego brata.” (Mt 18,15) To pokazuje, że nie chodziło o potępianie, ale o miłość i troskę o zbawienie drugiego człowieka. Św. Jakub pisał mocno o tym, jak wielką siłę ma nasz język: „Język jest wprawdzie małym członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. (…) Język jest ogniem, światem nieprawości (…) nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boga.” Por. (Jk 3,5-9)
Pierwsi chrześcijanie uczyli się opanowywać język i nie powtarzać złych słów, bo wiedzieli, że zniszczyć czyjeś imię można łatwo, a odbudować bardzo trudno.
W skrócie: Pierwsi chrześcijanie unikali obmowy, bo wiedzieli, że język może zniszczyć człowieka. Mówili z miłością i szacunkiem, nawet o trudnych sprawach. Uczyli się napominać w duchu miłości, a nie potępienia. Dbali o jedność i pokój we wspólnocie, nie o sensację. Pierwsi chrześcijanie swoim życiem chcieli świadczyć o Chrystusie – również przez to, jak mówili o innych. Niech przykład pierwszych chrześcijan będzie dla nas zachętą, byśmy nasze słowa traktowali jak dar – do budowania, a nie do niszczenia. (ks. proboszcz)